Przeniosłam się do Galicji i bez problemu łyknęłam "placki" w znaczeniu ciast, trochę oporniej idzie mi z "pieczeniem" kotletów (tak, na patelni) czy ze "sznycelkami" (w sensie mielonych) - ale "borówkom" nie poddam się bez walki. Jagody do jagody i kropka!
Kiedy więc dwa dni temu pojawiły się pierwsze jagodziarki, musiałam od razu zaopatrzyć się w litr tych ulubionych owoców mojego męża, ojca dzieciom - z których jedno w temacie owoców z trudem akceptuje jabłko, gruszkę i banana, zaś drugie zje każdy - a najchętniej w owsiance :) Część jagód zatem trafiła bezpośrednio do buzi, ale z części udało się wykonać klasyczny, polski pudding ryżowy. Albo nie pudding - ale takie mam nieodparte skojarzenie - może ktoś jednak zaproponuje trafniejszą nazwę?
Ponieważ zaś to jeden z ulubionych przysmaków ojca moich dzieci, wrzucam potrawę do akcji "Przysmaki dla taty" :)
Składniki:
- 1 szklanka ryżu jaśminowego
- 1 szklanka jagód
- 2 szklanki mleka
- 1 łyżka cukru
- 1 mały jogurt naturalny lub 100g śmietany jogurtowej
- kilka łyżek wody
Wykonanie:
Tak, wiem, to nieludzko przypalająca się potrawa - dlatego trzeba wybrać dobry garnek. U mnie sprawdził się rondelek ze stali szlachetnej o bardzo grubym dnie.
Do garnka wlać na dno cieniutką warstewkę wody - tak, by całe dno było przykryte. Zapewni to równomierne nagrzanie się dna i zapobiegnie przypalaniu.
Do garnka wsypać ryż (niepłukany!) i zalać mlekiem. Gotować na wolniutkim ogniu, hojnie mieszając - będzie lekko przywierał, ale jeśli temperatura nie będzie za wysoka, a łyżka dotrze do dna, nie powinien się przypalić. Gdy ryż jest już prawie gotowy dodać cukier. Ja osobiście dolałam jeszcze z pół szklanki wody, ponieważ ryż nie całkiem doszedł, gdy potrawa już zgęstniała.
Jagody opłukać i wymieszać z jogurtem. Dosładzać nie trzeba, ryż jest słodki. Podawać jak na zdjęciu. Albo inaczej :)